StaryNiedzwiedz StaryNiedzwiedz
1024
BLOG

Ebola – przypadek, celowe działanie i co dalej?

StaryNiedzwiedz StaryNiedzwiedz Polityka Obserwuj notkę 17

Od kilkunastu tygodni bombardowani jesteśmy informacjami o rozprzestrzenianiu się śmiercionośnego wirusa Eboli.  Skąd się w Afryce wziął ten wirus i czemu akurat teraz zaczął się rozprzestrzeniać oczywiście nie wiemy, choć istnieje pewna przesłanka, która rzuca nieco światła na zadane pytania. Otóż, dr Ciril Broderick na łamach „The Observer” opublikował artykuł w którym sugeruje, że obecna epidemia śmiercionośnego wirusa ma ścisły związek z obecnością amerykańskich baz wojskowych i na wpół tajnych laboratoriów badawczych na całym świecie, w tym i w Afryce. Dr Cyril Broderick zauważył, że obok jednostek chorobowych jako broń biologiczna zostały pomyślane organizmy genetycznie modyfikowane (GMO). W jego ocenie rząd Stanów Zjednoczonych odpowiada za szerzenie bioterroryzmu na światową skalę, do czego służą mu wspomniane już laboratoria na całym świecie, w tym także m.in. w Sierra Leone (obok Gwinei drugie epicentrum wybuchu epidemii). Ktoś by pomyślał, że to kolejna z szytych grubymi nićmi teorii spiskowych, ale czy aby na pewno? Zważywszy, że publikacje doktora Brodericka, spotkały się z bardzo wrogim przyjęciem zarówno koncernów biotechnologicznych i farmaceutycznych, jak i samego Waszyngtonu, a światowe media głównego ścieku gremialnie tą informację przemilczały, to możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że coś na rzeczy jednak jest. Zresztą, niejako na potwierdzenie tych hipotez, Barack Obama w dniu 16.09.2014 oświadczył, że zamierza w rejonach objętych epidemią rozmieścić dodatkowe 3 tys. żołnierzy; w ramach walki z chorobą, rzecz jasna. Dla naszego pokojowego noblisty oczywiste jest, że z Ebolą powinna walczyć armia żołnierzy, a nie lekarzy. Idąc tym tropem, możemy powiązać te wydarzenia z polityką Stanów Zjednoczonych, będącą odpowiedzią na chińską nadaktywność gospodarczą i polityczną na kontynencie afrykańskim. Nic nie dzieje się przypadkiem, przynajmniej w świecie polityki, a dobór narzędzi jej realizowania, jak widać, może być zupełnie dowolny.

A tymczasem w Polsce, podobnie zresztą jak w całej zachodniej Europie; panuje przeświadczenie, że każdego chorego na Ebolę Europejczyka należy bezwzględnie importować do jego kraju i wobec iluzorycznego przygotowania na kontakt z wirusem, narazić miliony ludzi na śmiertelne zagrożenie. Udowodniła to na drodze dziennikarskiej prowokacji dziennikarka „Faktu”. Zgłosiła się do dwóch różnych szpitali z informacją, że jej matka wraca właśnie z jednego z krajów dotkniętych epidemią Eboli i ma wszystkie możliwe objawy tej choroby, na co usłyszała, że jak jej mamie się jeszcze pogorszy, to ma się z nią zgłosić do LEKARZA RODZINNEGO lub podejść na SOR. Pominę już drobny szczegół, iż nasze szpitale zakaźne nie posiadają podstawowych środków ochronnych; jak choćby kombinezonów, które zabezpieczyłyby personel medyczny przed chorobą. Zakup wspomnianych kombinezonów może kosztować nawet 300-400 tys. zł. I, jak twierdzi prof. Horban, szpitali nie stać na taki wydatek. Cóż; są pilniejsze wydatki, co nasz rząd właśnie udowodnił, wysupłując lekką ręką 75 milionów złotych na integrację społeczności cygańskiej ze społeczeństwem polskim – to tak na marginesie.

Najwyraźniej jednak prowokacja dziennikarska odniosła przynajmniej częściowy skutek; bo, co prawda kombinezonów ochronnych jak nie było, tak nie ma, a minister Arłukowicz nadal nie wyszedł z bezpiecznego ukrycia, ale kiedy pojawiło się w Sieradzu pierwsze w Polsce podejrzenie zakażenia Ebolą, to zamiast do lekarza rodzinnego, pacjent trafił do karetki i pod eskortą policyjnych radiowozów przetransportowany został do szpitala specjalistycznego w Łodzi. Okazało się, że był to fałszywy alarm i człowiek ten nie jest chory na Ebolę, a co więcej, najprawdopodobniej zakpił on sobie ze wszystkich wprowadzając celowo lekarzy w błąd. Ufff, udało się… To znaczy ‘państwo znów zdało egzamin”…

 

Tie Fighter i stary Niedźwiedź

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka